czwartek, 12 września 2013

Mam fioł(k)a

Dłuuuga przerwa w pisaniu spowodowana szaleństwem dekoratorskim.
Po serii poszukiwań farby na ścianę sypialni, która by nie gryzła się z moją starą pomarańczową narzutą , nękana przez okrutne sprzedawczynie z Castoramy ( "Zbliża się godzina 21 . Prosimy szanownych klientów o udanie się do kas...") nabyłam kolor "majtkowy róż". Nazwa na opakowaniu wspominała coś o fiołkach, ale nie czepiajmy się szczegółów.
Spuszczę zasłonę milczenia na skomplikowaną operację malowania w moim wykonaniu. Generalnie nie ma do czego się przyczepić. Mąż się nawet  nie zdążył porządnie przerazić,bo przekonałam go, że przecież jak śpi, to mu żaden kolor nie przeszkadza.
Ale trudności zaczęły się piętrzyć.Na przykład stara czerwona lampa.Wyglądała jak wyrzut  sumienia. Teraz mieszka sobie na świeżym powietrzu czyli na balkonie. Albo bordowa lampka nocna (Świeć Panie nad jej duszą). No i narzuta. Pomarańczowa! (Nie otwieraj, kochanie, tej szafy !Czy ja krzyczę? Tylko Cię informuję ,że TAM się już nic na pewno nie zmieści !).
Szczęśliwie  udało się ( udało się-to jest po 3 tygodniach podejmowania decyzji, właściwe słowo) nabyć fioletową narzutę.
Na pokój spłynął spokój. I ... nuda.
Aż  się płakać chce. No to teraz muszę mieć higieniczne pod ręką:





*mat.pudełko ze sklejki drewnianej , farba akrylowa


2 komentarze:

  1. Takie to jest piękne, że aż się wzruszyłam - daj chusteczkę! :)
    a majtkowy róż piękny jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. (na stronie ) Na halkę pewnie tak, ale co o tym mogą wiedzieć "smarkacze" ;)

    OdpowiedzUsuń