W trasie na Morawski Kras przypałętał się gratisowy widok na Ślężę
W jaskini Katerinska swojsko - zimno i ciemno.
Przewodnik po czesku wspominał coś o wiedźmie i chacie .
Mój mąż znudzony kiwał głową - "Mam to samo w domu"
"Ja też " - pozwoliłam sobie zauważyć -" jak coś zaczynam mówić, obok natychmiast rozlega się chrapanie"
Dla uspokojenia wyjrzałam na zewnątrz, nie pożałowałam.
Po całym dniu łażenia dzieci robiły wyścigi z napotkanym nowym przyjacielem ( tzn. oni kontra ślimak). Dopingowałam , zachęcałam, ba, próbowałam przekupić....
Staram się być dobrą matką i przemilczę, kto wygrał.
( A swoją drogą, Bożenka, rzuć okiem, czy to nie Twoja hodowla, bo widzę, że ktoś mu zatarł numery silnika )
W jaskiniach Punkevni, jak w pokojach naszych dzieci: wieczny katar i na krzesłach ponawieszane ciuchy .
Poniższy zestaw stalaktytu i stalagmitu nazywa się Romeo i Julia ( bo przestał naciekać ).
Wreszcie jakaś prawdziwa tragedia - zaczyna mi to bardziej przypominać pracę .
Ale na osłodę widok na przełęcz Macocha.
"I znów o tobie" - wtrąciła obrażona za poganianie córka.
PS. Ogólnie było fantastycznie. Sporo naprawdę ciekawych jaskiń i tras do chodzenia. Jedyny minus, to, że trochę daleko ( okolice Brna ) jak na jednodniową wycieczkę. No i przez całą drogę powrotną towarzyszyła nam wspaniała burza z piorunami- przynajmniej kierowca budził się co chwilę.