sobota, 5 maja 2012

Jednak wszędzie czujemy się jak w domu

W trasie na Morawski Kras przypałętał się gratisowy widok na Ślężę


W jaskini Katerinska swojsko - zimno i ciemno.


Przewodnik po czesku wspominał coś o wiedźmie i chacie .
Mój mąż znudzony kiwał głową - "Mam to samo w domu"


"Ja też " - pozwoliłam sobie zauważyć -" jak coś zaczynam mówić, obok natychmiast rozlega się chrapanie"

 

 Dla uspokojenia wyjrzałam na zewnątrz,  nie pożałowałam.


Po całym dniu  łażenia  dzieci robiły wyścigi z napotkanym nowym przyjacielem ( tzn. oni kontra ślimak). Dopingowałam , zachęcałam, ba, próbowałam przekupić....
Staram się być dobrą matką i przemilczę, kto wygrał.
( A swoją drogą, Bożenka, rzuć okiem, czy to nie Twoja hodowla, bo widzę, że ktoś mu zatarł numery silnika )


W jaskiniach Punkevni,  jak w pokojach naszych dzieci: wieczny katar i na krzesłach ponawieszane ciuchy .
  

Poniższy zestaw stalaktytu i stalagmitu nazywa się Romeo i Julia ( bo przestał naciekać ). 
Wreszcie jakaś prawdziwa tragedia - zaczyna mi to bardziej przypominać pracę .


Ale na osłodę widok na przełęcz Macocha.
"I znów o tobie" - wtrąciła obrażona za poganianie córka.


PS. Ogólnie było fantastycznie. Sporo naprawdę ciekawych  jaskiń i tras do chodzenia. Jedyny minus, to, że trochę  daleko ( okolice Brna ) jak na jednodniową wycieczkę. No i przez całą drogę powrotną towarzyszyła nam wspaniała burza z piorunami- przynajmniej kierowca budził się co chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz